Siedziałam sobie po drastycznej operacji usunięcia górnej ósemki, zagryzając przeciwbólowe i uspokajające oraz kontemplując kiedy kawałki odłupanej kości przestaną wychodzić mi paszczy… Mój stan zawieszenia pomiędzy decyzją o natychmiastowym rozbiciu sobie głowy o ścianę,walczył o lepsze z utopieniem się – aż pojawił się pomysł – ZROBIĘ DYWAN!
Naprawdę było kiepsko… ale ten pomysł wpadł mi już dawno do głowy. Kiedyś – kiedy jeszcze miałam firmę (Kreatywny Miszung) , robiliśmy w ten sposób eko – ozdoby ( bo też można) na szyję i bransoletki albo podstawki pod kubki. Możliwości jest sporo.
Po drugie to świetny sposób na pozbycie się starych t-shirtów – Twojego mężczyzny! Nie dość, że daje Ci spokój bo jęczysz non stop i nie pyta skąd pocięte materiały, to dodatkowo i tak nie ma pojęcia, że mu stare koszulki zniknęły bo nie robił przeglądu od 5 lat…
W każdym razie – im grubsze sploty, tym większy dywan, potem warkocze trzeba tylko podszyć z dołu i gotowe.
Sposób idealny – na kiepski stan psychiczny – bo to jak medytacja i opróżnienie szaf ze zbędnych koszulek. Najlepiej sprawdzają się zwykłe bawełniane. Na ten na zdjęciu poszło spokojnie z 15 męskich i 10 moich. Niestety potrzeba ich sporo, ale na warsztaty zawsze zaopatrywałam się dodatkowo w szmatexach na kilogramy:)
W każdym razie – dywan pomógł mi przetrwać najgorsze chwile. Zawsze to miło wsadzić sobie igłę w palec, przynajmniej bolało co innego:)